Moim zdaniem tak.

Ma to swoje negatywne strony (brak prowizji, niezadowolenie przełożonego), ale mimo wszystko grałbym w otwarte karty z klientem.

Sam jako klient doświadczyłem nieraz szczerej informacji ze strony sprzedawcy i byłem równie zszokowany, co i niezmiernie zadowolony z niepopularnej przecież postawy. Skutek był najczęściej taki, że bardzo mocno wzrastało moje zaufanie do tej osoby. Więc nawet, jeśli dziś nie zrobiliśmy interesu, to kolejnym razem taka osoba ma znacznie większe szanse, że to u niej zostawię pieniądze, nawet jeśli będzie miała nieco droższy produkt niż konkurencja. Poza tym doskonale pamiętam te osoby. Czy inni sprzedawcy tak mocno potrafili się wyryć w mojej pamięci? Mało kto.

Taka postawa pokazuje też komfort sprzedawcy lub jego desperację. Jeśli jego "model sprzedażowy" (czyli selekcja rynku, umiejętność dotarcia do swojej grupy docelowej i umiejętność sprzedaży właśnie TEJ grupie) jest skuteczny, to nie ma potrzeby domykania sprzedaży w każdej jednej sytuacji sprzedażowej. Nie każdy musi być naszym klientem (i nie każdy będzie), więc poszukajmy tych, dla których dany produkt będzie odpowiedni do ich potrzeb i z nich twórzmy portfel klientów. Wtedy i klienci będą zadowoleni (zwłaszcza ci, którzy uniknęli naciągania), jak i my będziemy mieli czyste sumienie.